Niedziela, 10 kwietnia 2011
wszystkiego po trochu :-)
- DST 64.84km
- Czas 02:57
- VAVG 21.98km/h
- VMAX 37.09km/h
- Temperatura 9.0°C
- Sprzęt Niuniek
- Aktywność Jazda na rowerze
a nie miało być tyle KaeMów w ten wicher, ale wyszło jak wyszło :D
po 13 wyszłam i pojechałam na krakowskie - z ciekawości zobaczyć co się dzieje w tym cyrku :-) był tam Woydzio <bez roweru!!!>, chwile pogadaliśmy, pooglądaliśmy wystawę o historii kolarstwa polskiego i namówiłam W. na bajczenie :-) a ponieważ ja ubrałam się za lekko na późniejsze, wieczorne kręcenie, to zrobiłam nawrót do domu po długie spodnie i rękawice, a Woydzio po rower. o 16 znów się spotkaliśmy przy wystawie. zastałam W. grzebiącego przy hamulcach :D (to był dziś temat przewodni, W. ciągle coś naprawiał, poprawiał i czyścił i nawet serwisował :D).
dołączył do nas jeszcze Hajabuza :-) pomknęliśmy w kierunku bielan, ale W. strzeliła linka od przedniego hamulca :D więc kierunek Arkadia. tam wypatrzył nas na monitoringu Drex i podjechaliśmy jeszcze do Niego (biedak męczy się z tym gipsem :().
a w czasie kiedy W. kupował linkę, ja obczajałam rowery przypięte do stojaków... niektóre nawet nie przypięte, niektóre z całym wyposażeniem dodatkowym typu lampki, liczniki a jeszcze inne z cyklu: bądź widoczny na drodze...
Po wymianie linki pomknęliśmy na metro młociny, później do arkuszowej, arkuszową, estrady, radiową, dywizjonu, obozową, Deotymy i do parku Szymańskiego : -) podziwialiśmy działające nowe fontanny i sztuczną rzeczkę :D nareszcie robi to wrażenie, pozytyw!!
Odprowadziliśmy Hajabuzę na mostową, podeszliśmy pod kolumnę – normalnie święto narodowe jakieś czy co? Wszyscy z flagami i w ogóle jakiś cyrk na kółkach. CYRK CYRK CYRK!!!!! No i do domu.
Także dzień bardzo udany, miliony kalorii spalone, bo prawie cały czas był wmordewind :/
po 13 wyszłam i pojechałam na krakowskie - z ciekawości zobaczyć co się dzieje w tym cyrku :-) był tam Woydzio <bez roweru!!!>, chwile pogadaliśmy, pooglądaliśmy wystawę o historii kolarstwa polskiego i namówiłam W. na bajczenie :-) a ponieważ ja ubrałam się za lekko na późniejsze, wieczorne kręcenie, to zrobiłam nawrót do domu po długie spodnie i rękawice, a Woydzio po rower. o 16 znów się spotkaliśmy przy wystawie. zastałam W. grzebiącego przy hamulcach :D (to był dziś temat przewodni, W. ciągle coś naprawiał, poprawiał i czyścił i nawet serwisował :D).
dołączył do nas jeszcze Hajabuza :-) pomknęliśmy w kierunku bielan, ale W. strzeliła linka od przedniego hamulca :D więc kierunek Arkadia. tam wypatrzył nas na monitoringu Drex i podjechaliśmy jeszcze do Niego (biedak męczy się z tym gipsem :().
a w czasie kiedy W. kupował linkę, ja obczajałam rowery przypięte do stojaków... niektóre nawet nie przypięte, niektóre z całym wyposażeniem dodatkowym typu lampki, liczniki a jeszcze inne z cyklu: bądź widoczny na drodze...
Po wymianie linki pomknęliśmy na metro młociny, później do arkuszowej, arkuszową, estrady, radiową, dywizjonu, obozową, Deotymy i do parku Szymańskiego : -) podziwialiśmy działające nowe fontanny i sztuczną rzeczkę :D nareszcie robi to wrażenie, pozytyw!!
Odprowadziliśmy Hajabuzę na mostową, podeszliśmy pod kolumnę – normalnie święto narodowe jakieś czy co? Wszyscy z flagami i w ogóle jakiś cyrk na kółkach. CYRK CYRK CYRK!!!!! No i do domu.
Także dzień bardzo udany, miliony kalorii spalone, bo prawie cały czas był wmordewind :/
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj