Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2014
Dystans całkowity: | 133.44 km (w terenie 43.50 km; 32.60%) |
Czas w ruchu: | 10:08 |
Średnia prędkość: | 13.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.73 km/h |
Suma kalorii: | 4864 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 33.36 km i 2h 32m |
Więcej statystyk |
Przywitanie śniegu roku pańskiego 2014
- DST 29.31km
- Teren 6.00km
- Czas 02:08
- VAVG 13.74km/h
- VMAX 33.97km/h
- Temperatura -9.0°C
- Kalorie 920kcal
- Sprzęt Groszek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiało. Mocno wiało i dlaczego zawsze było pod wiatr?
Kondycja na minusie tak jak temperatura na zewnątrz. Brak frajdy z tego śniegu...
Gdzieś na trasie w Parku Młocińskim © annaw
Tadeusz poszedł szukać zwierza, więc był czas na foty :) © annaw
Wariaty © annaw
Duuuuuuuuuuuużooooooooooo śniiiiiiiiieeeeeeguuuuuuu! © annaw
Zmęczyłam się :-) i zmarzłam :P
Kondycja na minusie tak jak temperatura na zewnątrz. Brak frajdy z tego śniegu...
Gdzieś na trasie w Parku Młocińskim © annaw
Tadeusz poszedł szukać zwierza, więc był czas na foty :) © annaw
Wariaty © annaw
Duuuuuuuuuuuużooooooooooo śniiiiiiiiieeeeeeguuuuuuu! © annaw
Zmęczyłam się :-) i zmarzłam :P
Sobota, 25 stycznia 2014
Roweromaniacy....
... pozdrawiają!!!
Z Ojcem Dyrektorem Panem Cygaro w niecywilnym cywilu. :-)
Z Ojcem Dyrektorem Panem Cygaro w niecywilnym cywilu. :-)
Piątek, 24 stycznia 2014
Cyklozy nigdy za wiele :-)
Sprawiłam sobie prezent bez okazji :-)
Czapa united-cyclists.com :-) © annaw
i kolejny prezent......
Ozdóbek nigdy za wiele! © annaw
Sobota, 11 stycznia 2014
Nocny Kampinos z przygodami :-)
- DST 51.02km
- Teren 28.00km
- Czas 03:02
- VAVG 16.82km/h
- VMAX 34.91km/h
- Temperatura 4.0°C
- Kalorie 2000kcal
- Sprzęt Groszek
- Aktywność Jazda na rowerze
Cóż to była za noc :-)
Nocny wypad w pierwszej fazie miał odbyć się w nocy z piątku na sobotę, ale pogoda była straszna, więc przełożyliśmy na następną noc. I bardzo dobrze!
Z domu jak zwykle wyszłam z opóźnieniem, ale cudem, bo z wiatrem, znalazłam się na Bielanach nawet minutkę przed czasem :-) Tam po chwili dołączył do mnie Pan Cygaro i razem czekaliśmy na spóźnionego Jarka (tu już zaczynają się przygody z opóźnieniem naszym, gdyż byliśmy umówieni o 21:30 w Palmirach z Mateuszem). Cygaro nas kawałek odprowadził, co wiązało się gadaniem i staniem, chociażby żeby się pożegnać (ciąg dalszy naszego spóźnienia).
Ruszyliśmy od metra młocin już sami. Kawałek przez ciemny fragment -bocialarka pada! ale chwila, nówki sztuki przecież włożyłam ogniw! No nic, przystanek, zmieniam ogniwo.
Jedziemy dalej.
Chwilę później to samo :-(
Już się wkurzam, że bocia się spsuła i daleko nie zajadę bez światła.
Ale na szczęście następne ogniwo dało radę.
Dzwonimy do Mateusza z pod Marcpola przy Trenów, że nie damy rady być za 10min w Palmirach :D Na szczęście Mateusz też nie :D
Śmigamy spokojnym tempem bez spiny do Sierakowa, a później do Palmir. Mateusz na szczęście nie czekał na nas długo.
Herbatka, żelki energetyczne, batonik. Patrzymy na niebo i nie możemy uwierzyć że zapowiadają deszcz, bo na niebie zero chmurki i piękne gwiazdy :-)
Muzeum Palmiry. Dlaczego ostatnio wszystkie drogi prowadzą właśnie tam? :D © annaw
Jedziemy dalej - plan - Roztoka!!!
No to gdzie jedziemy? © annaw
Ale niestety nie dojechaliśmy..... W połowie drogi między Truskawką a Roztoką Mateusz popsuł rower :-)
Upsssssssssssssss..................... taki malusieńki problemik © annaw
Urrrrrrwał przerzutkę. No to co? Odpiąć (zdjąć, urwać, cokolwiek innego - narzędzia wyciąga Jarek i Mateusz), skrócić łańcuch (rozkuwacz Jarek), spiąć spinką (tu popisuję się ja :-D). Wyciągam jeszcze gumowe rękawiczki, co by Mateusz się za bardzo nie upieprzył :D
No to co? zaczynamy działać! © annaw
Przy wyjmowaniu narzędzi Jarek zaczął wyciągać to...
Co wozi Jarek z sobą oprócz termosa z herbatą z cytryną i miodem © annaw
Mieliśmy sporo śmiechu, fanu ale i stresu, bo..... Jakimś dziwnym trafem spinki nam znikały. Dosłownie! Upadały na ścieżkę i ślad po nich ginął....
BW, Mateusz urwał w takim miejscu, gdzie na ścieżce już leżały jakieś śrubki i pozostałości po jakiejś innej naprawie roweru, buhahahahahahha :-)
1. Próba pozbycia się rozwalonej przerzutki © annaw
Się bawią chłopaki © annaw
Odkręcą tu..... odkręcą tam © annaw
Groszek dzielnie stał i czekał :P © annaw
2. O! są kombinerki i można nimi przeciąć linkę :D © annaw
3. To teraz skoro łancuch skrócony, to trzeba go spiąć © annaw
Trochę się z tą wbrew pozorom najprostszą rzeczą zeszło © annaw
JESTEŚMY PRO!!!
Ta dam! mamy singla :D © annaw
Zabawa w mechaników zajęła nam godzinę i 6 min. No trudno, rower udało się naprawić, łańcuch nie spadał, normalnie rewelacja!
Ale o Roztoce już przestaliśmy gadać, pomysł padł, Truskaw, tam asfalt, będzie można ew się rozdzielić czy coś, podjąć decyzję jak jedziemy, Bo Mateuszowi najwygodniej asfaltem by było na singlu :-)
No i niestety.... ICM miał rację (a chłopaki w Palmirach psioczyli, że ICM się psuje) - punkt 1 w nocy zaczęło kropić, a później już konkretnie padać.
No i tu aż wstyd się przyznać, ale ktoś wpadł na pomysł nocnego autobusu do Warszawy. Tak, jest Nocny w Truskawiu. Miał być za 40 min, deszcz padał, więc się rozłożyliśmy na przystanku. Jarek zrobił sobie kolację na ciepło :D
Kuchenka. Francuskie wojskowe racje żywnościowe © annaw
Po co mają moknąć? © annaw
Ciągle pada! jak widać na ICMie, punkt 1 miało zacąć lać i tak też się jednak stało :P © annaw
Piknik na przystanku © annaw
Wiem, wstyd, no ale cóż. Zimno, mokro, a z Truskawia kawał drogi do domu... Nie chciałam się rozłożyć znów, bo całą jesień miałam problem ze zdrowiem, więc wybrałam wariant z Jarkiem - busa (od busa będę miała 8km do domu w deszczu, a nie 25km z Truskawia). Mateusz dzielnie zadecydował, że wraca rowerem.... Ehhh :-) Wariat :D
Wstyd, no ale cóż zrobić? © annaw
Bus wysadził mnie na Chomiczówce, i mając pod wiatr, w deszczu, zmęczona, wracałam sobie powolutku do domciu :-)
Cała mokra i ubłocona! Tylko w butach miałam sucho :D
AAAA, wypróbowałam jeszcze wkłady ocieplające z decathlonu. Działa! Jak ruszyliśmy z Palmir po postoju, po chwili miałam skostniałe ręce i problem z hamowaniem, bo paluchy sztywne. Dopiero po jakiejś dłuższej chwili wróciły do normy. Więc po postoju z naprawą, który był dość długi, włożyłam wkłady do rękawiczek z wierzchniej strony dłoni i ..... dłonie z paluchami nie były skostniałe! W ogóle nie czułam takiego strasznego zimna!!
Rewelacja!!!!
Ocieplające wkłady © annaw
:-)
Nocny wypad w pierwszej fazie miał odbyć się w nocy z piątku na sobotę, ale pogoda była straszna, więc przełożyliśmy na następną noc. I bardzo dobrze!
Z domu jak zwykle wyszłam z opóźnieniem, ale cudem, bo z wiatrem, znalazłam się na Bielanach nawet minutkę przed czasem :-) Tam po chwili dołączył do mnie Pan Cygaro i razem czekaliśmy na spóźnionego Jarka (tu już zaczynają się przygody z opóźnieniem naszym, gdyż byliśmy umówieni o 21:30 w Palmirach z Mateuszem). Cygaro nas kawałek odprowadził, co wiązało się gadaniem i staniem, chociażby żeby się pożegnać (ciąg dalszy naszego spóźnienia).
Ruszyliśmy od metra młocin już sami. Kawałek przez ciemny fragment -bocialarka pada! ale chwila, nówki sztuki przecież włożyłam ogniw! No nic, przystanek, zmieniam ogniwo.
Jedziemy dalej.
Chwilę później to samo :-(
Już się wkurzam, że bocia się spsuła i daleko nie zajadę bez światła.
Ale na szczęście następne ogniwo dało radę.
Dzwonimy do Mateusza z pod Marcpola przy Trenów, że nie damy rady być za 10min w Palmirach :D Na szczęście Mateusz też nie :D
Śmigamy spokojnym tempem bez spiny do Sierakowa, a później do Palmir. Mateusz na szczęście nie czekał na nas długo.
Herbatka, żelki energetyczne, batonik. Patrzymy na niebo i nie możemy uwierzyć że zapowiadają deszcz, bo na niebie zero chmurki i piękne gwiazdy :-)
Muzeum Palmiry. Dlaczego ostatnio wszystkie drogi prowadzą właśnie tam? :D © annaw
Jedziemy dalej - plan - Roztoka!!!
No to gdzie jedziemy? © annaw
Ale niestety nie dojechaliśmy..... W połowie drogi między Truskawką a Roztoką Mateusz popsuł rower :-)
Upsssssssssssssss..................... taki malusieńki problemik © annaw
Urrrrrrwał przerzutkę. No to co? Odpiąć (zdjąć, urwać, cokolwiek innego - narzędzia wyciąga Jarek i Mateusz), skrócić łańcuch (rozkuwacz Jarek), spiąć spinką (tu popisuję się ja :-D). Wyciągam jeszcze gumowe rękawiczki, co by Mateusz się za bardzo nie upieprzył :D
No to co? zaczynamy działać! © annaw
Przy wyjmowaniu narzędzi Jarek zaczął wyciągać to...
Co wozi Jarek z sobą oprócz termosa z herbatą z cytryną i miodem © annaw
Mieliśmy sporo śmiechu, fanu ale i stresu, bo..... Jakimś dziwnym trafem spinki nam znikały. Dosłownie! Upadały na ścieżkę i ślad po nich ginął....
BW, Mateusz urwał w takim miejscu, gdzie na ścieżce już leżały jakieś śrubki i pozostałości po jakiejś innej naprawie roweru, buhahahahahahha :-)
1. Próba pozbycia się rozwalonej przerzutki © annaw
Się bawią chłopaki © annaw
Odkręcą tu..... odkręcą tam © annaw
Groszek dzielnie stał i czekał :P © annaw
2. O! są kombinerki i można nimi przeciąć linkę :D © annaw
3. To teraz skoro łancuch skrócony, to trzeba go spiąć © annaw
Trochę się z tą wbrew pozorom najprostszą rzeczą zeszło © annaw
JESTEŚMY PRO!!!
Ta dam! mamy singla :D © annaw
Zabawa w mechaników zajęła nam godzinę i 6 min. No trudno, rower udało się naprawić, łańcuch nie spadał, normalnie rewelacja!
Ale o Roztoce już przestaliśmy gadać, pomysł padł, Truskaw, tam asfalt, będzie można ew się rozdzielić czy coś, podjąć decyzję jak jedziemy, Bo Mateuszowi najwygodniej asfaltem by było na singlu :-)
No i niestety.... ICM miał rację (a chłopaki w Palmirach psioczyli, że ICM się psuje) - punkt 1 w nocy zaczęło kropić, a później już konkretnie padać.
No i tu aż wstyd się przyznać, ale ktoś wpadł na pomysł nocnego autobusu do Warszawy. Tak, jest Nocny w Truskawiu. Miał być za 40 min, deszcz padał, więc się rozłożyliśmy na przystanku. Jarek zrobił sobie kolację na ciepło :D
Kuchenka. Francuskie wojskowe racje żywnościowe © annaw
Po co mają moknąć? © annaw
Ciągle pada! jak widać na ICMie, punkt 1 miało zacąć lać i tak też się jednak stało :P © annaw
Piknik na przystanku © annaw
Wiem, wstyd, no ale cóż. Zimno, mokro, a z Truskawia kawał drogi do domu... Nie chciałam się rozłożyć znów, bo całą jesień miałam problem ze zdrowiem, więc wybrałam wariant z Jarkiem - busa (od busa będę miała 8km do domu w deszczu, a nie 25km z Truskawia). Mateusz dzielnie zadecydował, że wraca rowerem.... Ehhh :-) Wariat :D
Wstyd, no ale cóż zrobić? © annaw
Bus wysadził mnie na Chomiczówce, i mając pod wiatr, w deszczu, zmęczona, wracałam sobie powolutku do domciu :-)
Cała mokra i ubłocona! Tylko w butach miałam sucho :D
AAAA, wypróbowałam jeszcze wkłady ocieplające z decathlonu. Działa! Jak ruszyliśmy z Palmir po postoju, po chwili miałam skostniałe ręce i problem z hamowaniem, bo paluchy sztywne. Dopiero po jakiejś dłuższej chwili wróciły do normy. Więc po postoju z naprawą, który był dość długi, włożyłam wkłady do rękawiczek z wierzchniej strony dłoni i ..... dłonie z paluchami nie były skostniałe! W ogóle nie czułam takiego strasznego zimna!!
Rewelacja!!!!
Ocieplające wkłady © annaw
:-)
Truskaw - Cmentarz Palmiry - Truskaw
- DST 9.78km
- Teren 9.50km
- Czas 02:44
- VAVG 16:46km/h
- Temperatura 7.0°C
- Kalorie 639kcal
- Aktywność Chodzenie
Skoro żegnaliśmy Kampinos w 2013, to wypada go przywitać w 2014!
Dziś obraliśmy spacer w nieco innym miejscu :-)
Samochód zostawiliśmy w Truskawiu i poszliśmy czarnym szlakiem na Cmentarz w Palmirach, by potem wrócić niebieskim. Błotka było całkiem sporo na początku, ale im dalej w las, tym przyjemniej. Nawet słońce wyszło! Dzień jak zwykle bardzo udany :-)
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Dziś obraliśmy spacer w nieco innym miejscu :-)
Samochód zostawiliśmy w Truskawiu i poszliśmy czarnym szlakiem na Cmentarz w Palmirach, by potem wrócić niebieskim. Błotka było całkiem sporo na początku, ale im dalej w las, tym przyjemniej. Nawet słońce wyszło! Dzień jak zwykle bardzo udany :-)
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
Puszcza Kampinoska © annaw
NR Noworoczny
- DST 43.33km
- Czas 02:14
- VAVG 19.40km/h
- VMAX 50.73km/h
- Temperatura 1.0°C
- Kalorie 1305kcal
- Sprzęt Groszek
- Aktywność Jazda na rowerze
NR. W porywach było max 19 osób!!! Szok :-)
No ale zacznijmy od początku.Od 3 dni cierpię z moją tytanową kostką i miałam już nie jechać, ale....
Rozmowa z Rafałem:
R: No idź się rozruszać, może jak kostka się rozrusza, to będzie lepiej.
A: Ale jak pójdę i będzie gorzej, to co, będziesz mnie jutro nosił, jak ja sama nie będę mogła chodzić?
R: Będę Cię nosił :*
No to 10 minut później już byłam przy rowerze :-)
Przed - usztywniamy kostkę! © annaw
Jazda była męcząca... i mglista momentami :-)
W trakcie - mgła na moście © annaw
Po - wszędzie dobrze, ale z lodem na nodze i piwem w brzusiu najlepiej © annaw
Trasa:
Edit po nocy: Jestem w szoku. Mogę chodzić! Czuję jakiś tam dyskomfort, czuję że jest, ale nie napie*dala tak jak wczoraj :-)
Rower lekarstwem na wszystko?
No ale zacznijmy od początku.Od 3 dni cierpię z moją tytanową kostką i miałam już nie jechać, ale....
Rozmowa z Rafałem:
R: No idź się rozruszać, może jak kostka się rozrusza, to będzie lepiej.
A: Ale jak pójdę i będzie gorzej, to co, będziesz mnie jutro nosił, jak ja sama nie będę mogła chodzić?
R: Będę Cię nosił :*
No to 10 minut później już byłam przy rowerze :-)
Przed - usztywniamy kostkę! © annaw
Jazda była męcząca... i mglista momentami :-)
W trakcie - mgła na moście © annaw
Po - wszędzie dobrze, ale z lodem na nodze i piwem w brzusiu najlepiej © annaw
Trasa:
Edit po nocy: Jestem w szoku. Mogę chodzić! Czuję jakiś tam dyskomfort, czuję że jest, ale nie napie*dala tak jak wczoraj :-)
Rower lekarstwem na wszystko?