Poniedziałek, 12 lipca 2010
na okęcie!
- DST 58.00km
- Teren 2.00km
- Czas 03:25
- VAVG 16.98km/h
- VMAX 47.00km/h
- Sprzęt Niuniek
- Aktywność Jazda na rowerze
fajna traska, dużo kręcenia, miłe towarzystwo Marcina, ale dystans liczony na google maps, bo licznik spadł z odlotów na przyloty i poniósł śmierć na miejscu....
a zaczęło się tak: jakieś 2 tygodnie temu, pewien rowerzysta zaczepił mnie na mieście, bo wydawało mu się że kojarzy mnie z tego bloga. znalazł po raz kolejny i tak jakoś zaczęliśmy sobie rozmawiać, po czym się okazało, że mieszka dosłownie rzut beretem ode mnie… no ale w końcu udało nam się spotkać na rowerkach. obraliśmy kurs na Okęcie – ja musiałam coś sprawdzić, fajne miejsca tam są do zwiedzania a na dodatek jak się okazało, Marcina tam jeszcze nie było ;-) podjechaliśmy na janka muzykanta i górkę z widokiem na lotnisko, chcieliśmy też objechać lotnisko od południa, ale się pogubiliśmy troszkę, wjechaliśmy pod sam płot lotniska i nie mogliśmy się wydostać (tzn nie chciało się nam wracać bardzo wyboistą drogą, której de fakto tam nawet nie było) – trzeba było przechodzić przez ogrodzenie :P padł też pomysł cargo, ale zanim tam pojechaliśmy, podjechaliśmy jeszcze na terminal…
chwila focenia i nieuwagi – licznik wypadł z podstawki i spadł z odlotów na przyloty i poniósł śmierć na miejscu :-( spadł na beton, z jakichś ok. 6 metrów…
<także dlatego też jest ta pi razy oko mapka na googlach, bo dystans trzeba było jakoś przynajmniej na oko policzyć…>
później było cargo i powrót przez ursynów nad Wisłę do mostu śląsko dąbrowskiego i na nasz koniec świata ;-)
sigma jeździła ze mną troszkę ponad rok, no cóż, trzeba kupić nową :-)
wycieczka spontan zdecydowanie udana, mimo strat :-)
a zaczęło się tak: jakieś 2 tygodnie temu, pewien rowerzysta zaczepił mnie na mieście, bo wydawało mu się że kojarzy mnie z tego bloga. znalazł po raz kolejny i tak jakoś zaczęliśmy sobie rozmawiać, po czym się okazało, że mieszka dosłownie rzut beretem ode mnie… no ale w końcu udało nam się spotkać na rowerkach. obraliśmy kurs na Okęcie – ja musiałam coś sprawdzić, fajne miejsca tam są do zwiedzania a na dodatek jak się okazało, Marcina tam jeszcze nie było ;-) podjechaliśmy na janka muzykanta i górkę z widokiem na lotnisko, chcieliśmy też objechać lotnisko od południa, ale się pogubiliśmy troszkę, wjechaliśmy pod sam płot lotniska i nie mogliśmy się wydostać (tzn nie chciało się nam wracać bardzo wyboistą drogą, której de fakto tam nawet nie było) – trzeba było przechodzić przez ogrodzenie :P padł też pomysł cargo, ale zanim tam pojechaliśmy, podjechaliśmy jeszcze na terminal…
chwila focenia i nieuwagi – licznik wypadł z podstawki i spadł z odlotów na przyloty i poniósł śmierć na miejscu :-( spadł na beton, z jakichś ok. 6 metrów…
<także dlatego też jest ta pi razy oko mapka na googlach, bo dystans trzeba było jakoś przynajmniej na oko policzyć…>
później było cargo i powrót przez ursynów nad Wisłę do mostu śląsko dąbrowskiego i na nasz koniec świata ;-)
sigma jeździła ze mną troszkę ponad rok, no cóż, trzeba kupić nową :-)
wycieczka spontan zdecydowanie udana, mimo strat :-)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj