Wtorek, 8 marca 2011
przyjemne z pożytecznym again :D
- DST 51.72km
- Teren 11.00km
- Czas 02:30
- VAVG 20.69km/h
- VMAX 42.43km/h
- Temperatura 3.0°C
- Sprzęt Niuniek
- Aktywność Jazda na rowerze
dzięki Adrianowi zły humor, wściekłość i złość minęło, ale od początku.
Wczoraj skrzypiał i trzeszczał suport, dziś od rana humor jakiś nieteges, nawet na rower z okazji dnia kobiet nie chciało mi się iść... Wspomniałam o suporcie Adrianowi na gg, więc kazał przyjechać, że zobaczy. ok! no to pojechałam. i oczywiście dziś nic nie trzeszczało, jak na złość :/ (na zlośc, bo jechałam to naprawiać a kurna objawów brak :P) i niewiele ujechałam a miałam scysję z taxówkarzem.
Opis zdarzenia:
"Jechałam ścieżką rowerową wzdłuż Górczewskiej w stronę Centrum. Przy stacji benzynowej przy Olimpii ścieżka wiedzie niefortunnie za stacją. Jechałam sobie i jechałam i właśnie na przejeździe ścieżki i wyjazdu ze stacji, stała taryfa. Facet stanął tak, że zastawił samochodem cały ten przejazd. Jadąc trąbnęłam AirZoundem i zatrzymałam się przed samochodem – środek ścieżki wypadał na wysokości drzwi kierowcy. Zanim cokolwiek zdąrzyłam powiedzieć, usłyszałam „Spierdalaj stąd”. Coś mu odpowiedziałam w tym samym tonie i słownictwie – szczerze już na tym wstępie byłam w szoku i za bardzo nie wiedziałam co się dzieje. Facet zaczął otwierać okno i wymachiwać rękami i oczywiście klnąc, próbował też wyjść z samochodu – tylko że ja akurat tam stałam i jego drzwi nadziewały się na moją oponę od roweru, jak próbował je otworzyć. Darował sobie wychodzenie i zaczął grzebać przy drzwiach pasażera i wyjął takie 30-40 cm czerwonego bejsbola! Próbował nim wymachiwać przez otwarte okno, potem próbował z nim wyjść, ale ja dalej stałam tak jak stałam, nie wiem czemu ale ręce miałam cały czas zaciśnięte na hamulcach i jak on się siłował, żeby wyjść (otwierał te drzwi i próbował mnie nimi „popchnąć”) to nic nie wskurał, bo rower stał w tym samym miejscu, w którym go zatrzymałam (jakieś 10 cm przed samochodem). Jakoś tak się stało, że w końcu uzmysłowił sobie, że się go nie boję i że próbując otworzyć te drzwi, nadziewa się na przeszkodę i że mógł chyba sobie wgnieść blachę. Wtedy skorzystałam z okazji i podjechałam pod światła i zrobiłam zdjęcia. Na szybko je robiłam, bo szczerze bałam się że zaraz znów wyskoczy z tego samochodu i podbiegnie z tym bejsbolem :/ ale on odjechał… jakieś 3-4 metry dalej pod samą stacją stał jakiś koleś na fajku i NIC nie zareagował, kompletna porażka :/"
grrr!!!!!!!!!!!
Później pojechałam do Adriana, suport sprawdził, wyczyścił, nasmarował. Dalej nie trzeszczy. Wybraliśmy się do lasku bielańskiego, lasku młocińskiego i z Wólki wracaliśmy na żoliborz. W lesie młocińskim widziane 3 sarny :-) trochę błotka, trochę śniegu, trochę błota, ale jechało mi się zajebiście! lubię błotko! na stacji przy conrada/sokratesa spotkaliśmy Leszka ;] z tamtąd pojechaliśmy na metro wilsona i się rozstaliśmy, Adrian do domu, ja do Arkadii. W Arkadii pogadałam chwilę z Drexem i ruszyłam do domu przez Centrum ;]
di end.
Wczoraj skrzypiał i trzeszczał suport, dziś od rana humor jakiś nieteges, nawet na rower z okazji dnia kobiet nie chciało mi się iść... Wspomniałam o suporcie Adrianowi na gg, więc kazał przyjechać, że zobaczy. ok! no to pojechałam. i oczywiście dziś nic nie trzeszczało, jak na złość :/ (na zlośc, bo jechałam to naprawiać a kurna objawów brak :P) i niewiele ujechałam a miałam scysję z taxówkarzem.
Opis zdarzenia:
"Jechałam ścieżką rowerową wzdłuż Górczewskiej w stronę Centrum. Przy stacji benzynowej przy Olimpii ścieżka wiedzie niefortunnie za stacją. Jechałam sobie i jechałam i właśnie na przejeździe ścieżki i wyjazdu ze stacji, stała taryfa. Facet stanął tak, że zastawił samochodem cały ten przejazd. Jadąc trąbnęłam AirZoundem i zatrzymałam się przed samochodem – środek ścieżki wypadał na wysokości drzwi kierowcy. Zanim cokolwiek zdąrzyłam powiedzieć, usłyszałam „Spierdalaj stąd”. Coś mu odpowiedziałam w tym samym tonie i słownictwie – szczerze już na tym wstępie byłam w szoku i za bardzo nie wiedziałam co się dzieje. Facet zaczął otwierać okno i wymachiwać rękami i oczywiście klnąc, próbował też wyjść z samochodu – tylko że ja akurat tam stałam i jego drzwi nadziewały się na moją oponę od roweru, jak próbował je otworzyć. Darował sobie wychodzenie i zaczął grzebać przy drzwiach pasażera i wyjął takie 30-40 cm czerwonego bejsbola! Próbował nim wymachiwać przez otwarte okno, potem próbował z nim wyjść, ale ja dalej stałam tak jak stałam, nie wiem czemu ale ręce miałam cały czas zaciśnięte na hamulcach i jak on się siłował, żeby wyjść (otwierał te drzwi i próbował mnie nimi „popchnąć”) to nic nie wskurał, bo rower stał w tym samym miejscu, w którym go zatrzymałam (jakieś 10 cm przed samochodem). Jakoś tak się stało, że w końcu uzmysłowił sobie, że się go nie boję i że próbując otworzyć te drzwi, nadziewa się na przeszkodę i że mógł chyba sobie wgnieść blachę. Wtedy skorzystałam z okazji i podjechałam pod światła i zrobiłam zdjęcia. Na szybko je robiłam, bo szczerze bałam się że zaraz znów wyskoczy z tego samochodu i podbiegnie z tym bejsbolem :/ ale on odjechał… jakieś 3-4 metry dalej pod samą stacją stał jakiś koleś na fajku i NIC nie zareagował, kompletna porażka :/"
grrr!!!!!!!!!!!
Później pojechałam do Adriana, suport sprawdził, wyczyścił, nasmarował. Dalej nie trzeszczy. Wybraliśmy się do lasku bielańskiego, lasku młocińskiego i z Wólki wracaliśmy na żoliborz. W lesie młocińskim widziane 3 sarny :-) trochę błotka, trochę śniegu, trochę błota, ale jechało mi się zajebiście! lubię błotko! na stacji przy conrada/sokratesa spotkaliśmy Leszka ;] z tamtąd pojechaliśmy na metro wilsona i się rozstaliśmy, Adrian do domu, ja do Arkadii. W Arkadii pogadałam chwilę z Drexem i ruszyłam do domu przez Centrum ;]
di end.
Komentarze
dobrze kombinujesz [; może gość dostanie chociaż jakąś reprymendę z góry... następnym razem nie będzie stawał na ścieżkach [;
waxmund - 14:57 czwartek, 10 marca 2011 | linkuj
jesteś naprawdę bardzo odważna. Podziwiam, bo ja przypuszczalnie grzecznie objechałabym samochód z uszami po sobie. Ale trochę igrałaś z ogniem, koles był jakimś debilem, dobrze że nic Ci nie zrobił (chociaz pewnie nieźle był zaskoczony, że nie spierdalasz:) tak jak kazał)
No, Ty na pewno w życiu owcą nie jesteś.
Ten bejsbol to chyba na Dzień Kobiet.:)
Pozdro serdeczne i oby bez takich sytuacji w przyszłości:) tatanka - 17:41 środa, 9 marca 2011 | linkuj
No, Ty na pewno w życiu owcą nie jesteś.
Ten bejsbol to chyba na Dzień Kobiet.:)
Pozdro serdeczne i oby bez takich sytuacji w przyszłości:) tatanka - 17:41 środa, 9 marca 2011 | linkuj
ale kawał chama z gościa.... dobrze że Ci jednak nic nie zrobił [;
waxmund - 11:05 środa, 9 marca 2011 | linkuj
Komentuj