Trasa XC w Wieliszewie, Łąki Krubieńskie i Kampinos
- DST 122.59km
- Teren 70.00km
- Czas 06:02
- VAVG 20.32km/h
- VMAX 38.69km/h
- Temperatura 30.0°C
- Kalorie 3319kcal
- Podjazdy 391m
- Sprzęt Groszek
- Aktywność Jazda na rowerze
gps
Zaczęło się dobrze, bo nie trzeba było wstawać skoro świt, bo zbiórka o 11 :-)
Plan był prosty i przyjemny.
Wałem wzdłuż Wisły po tej złej stronie miasta ;-) © annaw
Wałem wzdłuż Wisły po tej złej stronie miasta ;-) © annaw
Pan Cygaro przyjechał nas odprowadzić kawałek :) © annaw
Wieliszew. zaraz wjeżdżamy na trasę XC © annaw
Czerwony czerwony czerwony...... nie chciałam o nim słyszeć długo, ale jak widać.... on jest wszędzie! © annaw
W połowie trasy spotykamy Adriana z Agni i dziećmi. Trochę pogawędek, zabawy z Olcią i ruszamy - Agni razem z nami :-)
Trochę nas smaży :D © annaw
Sklepy. w ten upał lody i cola rządzą :-) © annaw
Narew! Jak tam było pięknie © annaw
O! Idealne miejsce na naszą miejscówkę! © annaw
Cudny widok © annaw
Jezu, jaka ciepła woda! © annaw
Można tam było stać i stać © annaw
Machiny grzecznie leżą i też odpoczywają ;] © annaw
Regeneracja © annaw
Popas © annaw
W takim upale wchodzi się do rzeki i moczy się wszystko co sie da, rękawiczki, buffy © annaw
Skoro Łukasz się nie chce zmoczyć, to my zmoczymy Łukasza :D © annaw
Narwiańska plaża © annaw
Moczenie głowy wszędzie gdzie i jak tylko się da! © annaw
Cudnie. Nie wiem nad czym tak myśleliśmy i co wymyśliliśmy © annaw
Groszek też by chciał do wody się umyć, ale jeszcze brudaska potrzymam trochę brudnego :-) © annaw
Na wał! © annaw
I znów skwar ;] © annaw
Czas start Łąki Krubieńskie © annaw
Mimo że to łąki, czasem udało się jechać w cieniu © annaw
A czasem na słońcu © annaw
Kwiatki! © annaw
Znów ten czerwony i czerwony © annaw
Ta woda nie zachęca do kąpieli :D © annaw
Łąki Krubieńskie © annaw
Nie dawno tu był maraton mazowia 24h © annaw
Ciągle jechać w stronę słońca :-) © annaw
Ślicznie tam jest! © annaw
Zakaz kąpieli :( © annaw
Gonimy facetów © annaw
Ul. Rzeczna © annaw
Stare zdjęcia na ścianach.... stary pgr © annaw
A tam drogie dzieci widać, jak © annaw
Wkra wpada do Narwii © annaw
W stronę Czosnka! © annaw
Selfie! © annaw
No bo kto inny mógł złapać gumę? © annaw
No kto? © annaw
Chwilę później ruszyliśmy. ja zaczynałam już odpływać.
Wogóle od rana to nie był do końca mój dzień. Tyłek po krwawej bolał. Ręce bardzo mi drętwiały. Nie dłonie, tylko całe ręce.
A od momentu wjazdu do KPNu opadłam wogóle z sił - nie miałam nawet żadnej motywacji żeby jeszcze podjeżdżać pod górki. Zero. Nic. Nie i już (a w Wieliszewie udało mi się prawie wszystko! Odpuszczałam tylko te piaskowe :P)
No w każdym bądź razie bardzo mi się nie chciało i ..... wyrosło mi drzewo na ścieżce :(
Jakby to było dziwne, że w Kampinosie wyrastają nagle drzewa :D
Niestety się nie zmieściłam pomiędzy....
I wylądowałam owinięta Groszkiem na glebie......
Ale.
W czasie tego lotu/upadku złapał mnie skurcz w prawej łydce (jak ja to zrobiłam????).
Rozcięłam prawą nogę na łydce z przodu (jest ponad 24h po upadku, a niby taka malutka ranka, a krew się sączy co jakiś czas :P).
Uderzyłam się nie wiem czym w lewą nogę - wewnętrzną część uda przy pachwinie..... Ale to tak, że rozcięłam spodnie, krew z obtarcia się polała i stłukłam (oby tylko!) mięsień. dziś, 24h po, mam MEGA krwiaka, opuchliznę jakby mnie lali i ledwo chodzę.
Tzn chodzę. Po płaskim. Po schodach nóżka za nóżką, bo mam problem. Tak mnie boli ten mięsień, że sama siłą mięśni nogi nie podniosę.
Skontuzjowana, obolała, ale dosiadam jakoś Groszka © annaw
Prawa noga rozcięta (dobę później krew się jeszcze leje), prawa łydka skurcz, rozdarte spodenki, oby tylko stłuczenie mięśnia plus kolejna rana na lewym udzie © annaw
No ale byłam w kampinosie. Musiałam się z niego wydostać o własnych siłach i nogach, bo niby jak inaczej?
Było ciężko wsiąść na rower i tą lewą nogę położyć na pedale - w ruch musiała iść ręka, która podnosiła nogę i nakładała stopę na pedał. Jak już siedziałam wpięta w pedały, to mogłam jechać. Szło całkiem całkiem :-)
Pojechałam do Rafała, umyłam się i zostałam opatrzona - wyłam z bólu gdy spirytus dotykał ran:P nie jestem przyzwyczajona do tego :-)
Rafałek mnie opatrzył :* © annaw
A później, po obiadku teściowej i krótkiej drzemce, do domu. Poszło też zgrabnie, bo na światłach na ścieżkach rowerowych mogłam się trzymać słupków, sygnalizacji i nie zsiadać z roweru. Oby tylko nie musieć zsiąść z roweru i od nowa na niego wsiadać i zakładać ręką nogę na pedał :D
Sprytne dziecko jestem, poradziłam sobie!
Jak widać, w poniedziałek do pracy na Peppie. Na spokojnie, bez szaleństw, bo nie wiem czy mięsień stłuczony czy coś gorszego.....
Zaczęło się dobrze, bo nie trzeba było wstawać skoro świt, bo zbiórka o 11 :-)
Plan był prosty i przyjemny.
Wałem wzdłuż Wisły po tej złej stronie miasta ;-) © annaw
Wałem wzdłuż Wisły po tej złej stronie miasta ;-) © annaw
Pan Cygaro przyjechał nas odprowadzić kawałek :) © annaw
Wieliszew. zaraz wjeżdżamy na trasę XC © annaw
Czerwony czerwony czerwony...... nie chciałam o nim słyszeć długo, ale jak widać.... on jest wszędzie! © annaw
W połowie trasy spotykamy Adriana z Agni i dziećmi. Trochę pogawędek, zabawy z Olcią i ruszamy - Agni razem z nami :-)
Trochę nas smaży :D © annaw
Sklepy. w ten upał lody i cola rządzą :-) © annaw
Narew! Jak tam było pięknie © annaw
O! Idealne miejsce na naszą miejscówkę! © annaw
Cudny widok © annaw
Jezu, jaka ciepła woda! © annaw
Można tam było stać i stać © annaw
Machiny grzecznie leżą i też odpoczywają ;] © annaw
Regeneracja © annaw
Popas © annaw
W takim upale wchodzi się do rzeki i moczy się wszystko co sie da, rękawiczki, buffy © annaw
Skoro Łukasz się nie chce zmoczyć, to my zmoczymy Łukasza :D © annaw
Narwiańska plaża © annaw
Moczenie głowy wszędzie gdzie i jak tylko się da! © annaw
Cudnie. Nie wiem nad czym tak myśleliśmy i co wymyśliliśmy © annaw
Groszek też by chciał do wody się umyć, ale jeszcze brudaska potrzymam trochę brudnego :-) © annaw
Na wał! © annaw
I znów skwar ;] © annaw
Czas start Łąki Krubieńskie © annaw
Mimo że to łąki, czasem udało się jechać w cieniu © annaw
A czasem na słońcu © annaw
Kwiatki! © annaw
Znów ten czerwony i czerwony © annaw
Ta woda nie zachęca do kąpieli :D © annaw
Łąki Krubieńskie © annaw
Nie dawno tu był maraton mazowia 24h © annaw
Ciągle jechać w stronę słońca :-) © annaw
Ślicznie tam jest! © annaw
Zakaz kąpieli :( © annaw
Gonimy facetów © annaw
Ul. Rzeczna © annaw
Stare zdjęcia na ścianach.... stary pgr © annaw
A tam drogie dzieci widać, jak © annaw
Wkra wpada do Narwii © annaw
W stronę Czosnka! © annaw
Selfie! © annaw
No bo kto inny mógł złapać gumę? © annaw
No kto? © annaw
Chwilę później ruszyliśmy. ja zaczynałam już odpływać.
Wogóle od rana to nie był do końca mój dzień. Tyłek po krwawej bolał. Ręce bardzo mi drętwiały. Nie dłonie, tylko całe ręce.
A od momentu wjazdu do KPNu opadłam wogóle z sił - nie miałam nawet żadnej motywacji żeby jeszcze podjeżdżać pod górki. Zero. Nic. Nie i już (a w Wieliszewie udało mi się prawie wszystko! Odpuszczałam tylko te piaskowe :P)
No w każdym bądź razie bardzo mi się nie chciało i ..... wyrosło mi drzewo na ścieżce :(
Jakby to było dziwne, że w Kampinosie wyrastają nagle drzewa :D
Niestety się nie zmieściłam pomiędzy....
I wylądowałam owinięta Groszkiem na glebie......
Ale.
W czasie tego lotu/upadku złapał mnie skurcz w prawej łydce (jak ja to zrobiłam????).
Rozcięłam prawą nogę na łydce z przodu (jest ponad 24h po upadku, a niby taka malutka ranka, a krew się sączy co jakiś czas :P).
Uderzyłam się nie wiem czym w lewą nogę - wewnętrzną część uda przy pachwinie..... Ale to tak, że rozcięłam spodnie, krew z obtarcia się polała i stłukłam (oby tylko!) mięsień. dziś, 24h po, mam MEGA krwiaka, opuchliznę jakby mnie lali i ledwo chodzę.
Tzn chodzę. Po płaskim. Po schodach nóżka za nóżką, bo mam problem. Tak mnie boli ten mięsień, że sama siłą mięśni nogi nie podniosę.
Skontuzjowana, obolała, ale dosiadam jakoś Groszka © annaw
Prawa noga rozcięta (dobę później krew się jeszcze leje), prawa łydka skurcz, rozdarte spodenki, oby tylko stłuczenie mięśnia plus kolejna rana na lewym udzie © annaw
No ale byłam w kampinosie. Musiałam się z niego wydostać o własnych siłach i nogach, bo niby jak inaczej?
Było ciężko wsiąść na rower i tą lewą nogę położyć na pedale - w ruch musiała iść ręka, która podnosiła nogę i nakładała stopę na pedał. Jak już siedziałam wpięta w pedały, to mogłam jechać. Szło całkiem całkiem :-)
Pojechałam do Rafała, umyłam się i zostałam opatrzona - wyłam z bólu gdy spirytus dotykał ran:P nie jestem przyzwyczajona do tego :-)
Rafałek mnie opatrzył :* © annaw
A później, po obiadku teściowej i krótkiej drzemce, do domu. Poszło też zgrabnie, bo na światłach na ścieżkach rowerowych mogłam się trzymać słupków, sygnalizacji i nie zsiadać z roweru. Oby tylko nie musieć zsiąść z roweru i od nowa na niego wsiadać i zakładać ręką nogę na pedał :D
Sprytne dziecko jestem, poradziłam sobie!
Jak widać, w poniedziałek do pracy na Peppie. Na spokojnie, bez szaleństw, bo nie wiem czy mięsień stłuczony czy coś gorszego.....
Komentarze
spirytus szczególnie tam przy pachwinie wywołał u mnie dreszcze....
Katana1978 - 06:20 wtorek, 12 sierpnia 2014 | linkuj
Ale drastyczne zdjęcia :P - - życzę szybkiego powrotu do formy :)
Katana1978 - 21:27 poniedziałek, 11 sierpnia 2014 | linkuj
Komentuj